Czekogruszka! – konfitura gruszkowa z… kakao!

Uwielbiam gruszki w czekoladzie.
Mogłabym się tu rozpisać jakie to wspaniałe połączenie, jaki cudowny deser, genialny smak i tak dalej i tak dalej.
Mogłaby się zachwycać bez końca, ale przecież kto próbował, że ten wie, że ten duet nie ma sobie równych.

Problem w tym, że najczęściej na taki deser mam ochotę zdecydowanie poza sezonem i nawet jeśli znajdę wtedy gruszki w markecie, zdecydowanie nie smakują one tak jak powinny.

Dlatego wpadłam na abstrakcyjny pomysł, żeby przechować ten wspaniały smak na później w… słoiku!

Przeszukałam wzdłuż i wszerz cały internet i doszłam do trzech wniosków:
albo jestem ślepa i źle szukałam,
albo wymyśliłam coś zupełnie nowego i innowacyjnego i dajcie mi nobla,
albo to połączenie będzie kompletnie niezjadliwe
bo nigdzie nie udało mi się znaleźć na takie coś przepisu 🙂

Postanowiłam więc zaryzykować i… wyszło obłędnie pysznie.

A do szczęścia tak niewiele potrzeba, bo jedynie: 2kg gruszek, cukier i kakao 🙂

Konfitura gruszkowa z kakao

Gruszki obrałam, pozbawiłam gniazd nasiennych, pokroiłam w sporą, raczej mocno nieregularną kostkę, wrzuciłam do rondla i zaczęłam dusić, aż puściły sok. Wtedy też dodałam cukier, zamieszałam i kontynuowałam niecny proceder podduszania.

Ponieważ moje gruszki, odmiany o jakże interesującej nazwie Konferencja, były same w sobie dość słodkie, dodałam zaledwie dwie łyżeczki cukru, dla mnie tyle wystarczyło w zupełności.
Czas tego duszenia jest uzależniony od tego, jakiej finalnie oczekujecie konsystencji powideł. Najprościej mówiąc – im większej papki oczekujesz, tym dłużej stoisz nad garem. Mnie zależało na zachowaniu sporych kawałków owoców, więc nie męczyłam gruszek dłużej niż kwadrans.

Na sam koniec dodałam kakao. Polecam dodawać po trochu, po łyżeczce, żeby nie przedobrzyć i nie zdominować gruszek jego ciężkością. Dla mnie optymalną ilością były w tym wypadku cztery płaskie łyżeczki. Konfiturę mieszamy i jeszcze przez chwilę dusimy. Naprawdę, nie da się tego sprecyzować, wszystko trzeba robić na przysłowiowe oko.

Później już z górki – przerzucamy gorącą konfiturę do słoików, zakręcamy, ustawiamy do góry dnem i gotowe!
Z dwóch kilogramów gruszek wyszły mi trzy słoiczki. No, w zasadzie dwa i pół, bo ten ostatni jest zdecydowanie mniejszy.

Z tym ostatnim, małym słoiczkiem trochę zaszalałam, ale tylko odrobinkę.
Kiedy dwa słoiki zostały zapełnione, do konfitury znajdującej się w rondlu dodałam na próbę szczyptę imbiru, który nadał konfiturze nutkę egzotycznego aromatu i troszkę ostrości.

3 Komentarze

  1. Och, coś dla mnie! Pysznie 🙂

  2. Ojacie, brzmi przepysznie!

    1. i jest przepyszne 😀

Dodaj komentarz